"W miejskim stopionym palenisku nieoczekiwanie patrzymy z ukrytym wyrazem twarzy przez pewien czas na ściany, które się zacieśniały"
Either
Leżałam na ogromnym,
bogato zdobionym łóżku, pod atłasową, białą pościelą z niebieskimi
akcentami w postaci rozrzedzających się ogników. Zastanawiałam się nad
tym wszystkim, co mnie spotkało. Z jakimi przeciwieństwami będę zmuszona
się zmierzyć, by odkryć prawdę, bo w końcu nie pamiętam, kim jestem ani
nie wiem, skąd wzięłam się w tej dziwnej krainie. Jedynie czego byłam
pewna, to to, że nie zostanę tu długo. Nie mogę. Muszę ruszać, nawet
jeśli niedługo miałabym pożegnać się z tym światem, czego jednak zrobić
nie zamierzam, ale kto wie, co będzie za miesiąc? - pomyślałam
zrezygnowana, wpatrując się w krajobraz przed sobą i byłam wdzięczna
Stone za łóżko przy parapecie. Chociaż nie mogłam w nocy spać, a ciało
piekło żywym ogniem, to nie czułam się zmęczona. Wręcz przeciwnie miałam
ochotę iść tam, gdzie poniesie mnie przeznaczenie. Dlaczego zatem tu
jestem? Proste pytanie a tak trudna odpowiedź. Bo się bałam? Może
dlatego, że strach przed odkryciem mojego istnienia był aż tak straszny,
że moja podświadomość celowo wypiera każdą moją próbę przypomnienia
sobie czegoś z przeszłości? Nie wiem, co jest prawdą a co kłamstwem,
lecz muszę walczyć i może się czegoś dowiem.
- Siedzenie na dupie w
zamkniętych czterech ścianach mi nie pomoże - szepnęłam hardo do siebie,
rzucając ostatnie spojrzenie w horyzont, gdzie powoli już świtało.
Chwilę później wstałam, gdy pierwsze promienie słońca, wpadające do
pokoju przez duże, marmurowe okna musnęły moją twarz. Sięgnęłam po nowe
ubrania, które Stone przyniósł mi ubiegłej nocy i choć były na mnie za
duże, to cieszyłam, że w ogóle je mam. Mieć, a nie mieć to duża różnica,
a ja nie mogłam pozwolić sobie na wybrzydzanie. Nie w tej sytuacji...
Mimochodem wróciłam myślami do ubiegłej nocy. Na samo wspomnienie
momentu, w którym mój... znajomy zdjął z siebie płaszcz i kapelusz
ciarki przeszły mi po plecach. Oczywiście wiedziałam, że nie wypada
zachowywać się niewłaściwie, dla kogoś, kto przyjął Cię z otwartymi
ramionami ranną i zagubioną. Dał czyste ubranie, zapewnił wygodne
posłanie, nakarmił i jeszcze opatrzył twoje rany. Byłam mu za to
wdzięczna, nawet jeśli się go bałam. Zdusiłam wszystkie złe odczucia i
za wszelką cenę starałam się pokazać swoją wdzięczność za okazaną mi
dobroć. W tym celu wstałam nieco wcześniej, by zrobić gospodarzowi
śniadanie, i miałam cichą nadzieję, że nie zruga mnie za mój czyn. Nie
chciałabym dostać opierdol, gdy w grę wchodziły podziękowania, ale jeśli
się nie pośpieszę, to mój plan diabli wezmą! Rozejrzałam się po
wnętrzu, w którym spędziłam noc. Z tego, co już wcześniej zauważyłam, a
raczej poczułam ściany w kolorze kości słoniowej były niedawno malowane.
Świadczyło o tym brak plam, świeży kolor i prawie niewyczuwalny zapach
farby. Po prawej stronie od drzwi stał potężny, ciemnobrązowy zegar z
kukułką, ozdobiony przedziwnymi ślaczkami w kształcie ślimaka. Po lewej
zaś w zagłębieniu znajdowały się półki wyłożone po same brzegi
książkami. Naprzeciwko baldachimowego łóżka widniał jarzący się ogniem
kominek a na nim wyłożone pięknymi obramowaniami zdjęcia przeróżnych
zwierząt, roślin oraz pejzaży. Po przeciwnej stronie tuż przy oknie
znajdowała się obszerna, drewniana szafa oraz wielki czarny, plazmowy
telewizor. Zszokowana zatrzymałam wzrok właśnie na nim. Ciekawa byłam
czy mają tu kablówkę. Może nie jest tak wcale daleko od cywilizacji i
być może już niedługo znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania? Z tą
myślą ruszyłam do niewielkich drzwi w rogu pomieszczenia, które
prowadziły do łazienki. Jakież było moje zdziwienia na widok
funkcjonalnego prysznica z bieżącą wodą, pralki i suszarki oraz zwykłej,
najzwyklejszej ubikacji! - Boże Błogosław Amerykę! - krzyknęłam w
sufit, prawie płacząc ze szczęścia, bo spodziewałam się raczej kubła z
wodą do kąpieli i wielkiej dziury w podłodze do załatwiania potrzeb
fizjologicznych. A tu taka miła niespodzianka. Szybko ściągnęłam z
siebie przepocone ubrania, wzięłam prysznic i wreszcie umyłam włosy.
Myślałam, że zwariuje z tą brudną głową! Chwilę później stałam już przed
lustrem i z oszołomieniem wpatrywałam się w swoje tak dziwnie znajome, a
jednak obce odbicie. Przed sobą zobaczyłam młodą, dziewiętnastoletnią
nastolatkę o bujnych i długich, rudych włosach sięgających aż do bioder,
zielonych oczach i kremowej cerze oraz ,,całkiem" zgrabnej figurze.
Uśmiechnęłam się do siebie, bo nie byłam taka brzydka, jak z początku
myślałam, lecz mimo odpoczynku i gorącej kąpieli na moim ciele pozostały
rany i zadrapania. Trochę minie nim znikną, a wyglądały okropnie!
Westchnęłam ciężko, narzucając na siebie ubranie, po czym wyszłam z
toalety i ruszyłam do kolejnych drzwi. Otworzyłam je i momentalnie
poczułam zimny przeciąg. Na moje nieszczęście nie znalazłam suszarki,
więc prawdopodobieństwo, że zachoruje, było jak milion do jednego.
Zwinnie przedostałam się do oświetlonego świecami holu, po czym zeszłam
drewnianymi schodami w dół do kuchni. Stanęłam jak wryta z rozdziawioną
buzią w przejściu, tępo wpatrując się w stół. Pięknie, mój plan poszedł
się jebać - sapnęłam w myślach...
----------------------------------------------------------------------------------------------
Zapewne każdy zauważył
mój odosobniony tryb pisania. Nie wiem czemu, tak już mam. Nie umiem
pisać jednym stylem, ale mam nadzieje, że to wam nie będzie przeszkadzać
:D BARDZO wszystkich przepraszam za takie opóźnienia. Niestety mam dość
duże problemy rodzinne, mało śpię, nie potrafię się na niczym skupić,
więc ten rozdział jest bardzo krótki i do kitu. Kolejny pojawi się już
niedługo. Liczę na wasze komentarze, opinie - czy to dobre, czy złe -
zawsze będą mile widziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz